O zmierzchu...kochania smak...
Pewnemu Aniłowi co mnie kocha...lecz nie wierzy tak jak ja...
Pośród zgiełku nocnej ciszy, nad przystani
tłem,
Między szumem wody i pluskiem spokojnych
fal,
Stoję ogarnięty mrokiem serca, pochłonięty
złem,
Minionych epok co jak chwili błysk odchodzą
w dal...
Mistrzem tworzenia chciałbym się zwać,
Michałem Aniołem stać się dla Ciebie,
Miast zmurszałymi dratwami pragnień i snu,
na jawie tkać,
Prawdziwą miłości nić, spod ręki serafina w
niebie...
W karuzeli marzeń, niespełnionych snów,
Rzeźbię obraz Twój, w pamięci drewna
ryty,
Spod dłuta pragnień, jak wióry, pryska czas
i znów,
Pragnę by sen się spełnił, tak głęboko w
sercu skryty...
Na nowo odzyskuje skrzydła, stracone w
locie,
Gdy jak demon spadłem, nie widząc piękna
pod słońcem...
Chciałbym się kąpać w Twym blasku, duszy
złocie...
Pragnę Cię dotknąć, choć raz jedyny przed
końcem...
...i promyk nadziei, spoziera delikatnie i
nieśmiało,
Z mgieł porannych, kropel rosy, zrodzony z
wczesnego świtania,
Wciąż niedosyt marzeń, to jednak wciąż za
mało,
By w świecie tym, poznać smak Twojego
kochania...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.