Znamię Kaina
Oto na nogach chwiejnych się słania
Szaty za sobą wlekąc liliowe
On idzie, księżyc wpas mu się kłania
I seledynem oblewa mu głowę.
On idzie...
W całej swej dumnej skromności,
Ten, który nigdy nie zaznał miłości.
Jak ptak pragnie złożyć poranione
skrzydła
Przeklina swój początek, a nie pragnie
końca
Ciało go umęcza, dusza mu obrzydła,
Obce są dla niego złote barwy słońca.
Przystanąl na chwilę, by odgarnąć włosy,
Zewsząd otaczają go milczące głosy.
Gdy pragnie w modlitwie odszukać
ratunek,
Może liczyć tylko na Szatana trunek...
Gloria sanguis, gloria vitae !
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.