Zniewolenie
w mrocznej otchłani spowite światłem
brzemie
w komnacie na strychu stara dusza
drzemie
nie pragnie już ciała swojego posiadać
nie błaga o słońce- poczęła się skradać
ze strychu zlatując upadła we mgle
zapłonął zamek w płomieniach zionie jęk
nie pragnęła więcej.. dłoni dotknąć
tylko
nie miała już ciała- jej ciało to nicość
w mocy zaczął się czas poszukiwań
......
słabości kres chaosu koszmary
wola z sumieniem toczyły krwawą bitwę
zanieśli na ołtarz plugawe sztandary
prosi o płomień jeden by zapłonąć
rozrywa swe serce nie prosi o pomoc
o tęczę losu potyka się i ginie
tonie w potoku nurkuje w otchłani
opiera się o głazy światło swoje rani
przemierza świat cały osiada na saturnie
z rozmachem krzycząc zamyka się w
trumnie
lecz tu słyszy kogoś- zamknięto kotary
przepadła niepewność- wróciła do wiary
i płonie znów płomień pięciu świec
królewskich
zabito trumnę... wróciła do bestii...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.