Zniewolona przez natchnienie
Tak bardzo mnie nie znasz
A częścią mnie jesteś
Jesteś dobrem i złem
Które mam i którego mi brak
Dreszczem przeszywasz
Gdy natchnieniem się stajesz
A gdybyś był bezimienny
Iskrą bym Cię nazwała
Tak ulotną
Jak moje emocje
Ciało tak gorące
I spragnione
Nie dotykaj!
Bo płonę
Całuj
I parz swoje usta
Liż
Nawilżaj skrawek po skrawku
Cząstkę po cząstce
A potem odejdź
I zmysły w mym łożu pozostaw
Pieścić je będę
Umierając
By rodzić się
W płonących siodłach
Naszych ciał zasiądźmy
I ruszaj!
Rwij włosy
I rozpędź się jak ogier
Dziki i namiętny
Targaj mym ciałem
Zdrap ze mnie skórę
I tchnij życie
W martwe komórki…
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.