znikąd - donikąd
nocny pociąg (znikąd - donikąd)
przedział zdarzeń od "wejdź" do "wybacz"
z drzwi trzaśnięciem czułość umyka
i osiada na zimnych szybach
deszczem spłyną spod ciepłej skóry
szkice serca palcem skreślone
na szkle mlecznym od westchnień
chmurnych
co za tobą ruszają w drogę
odgłos kroków cichnie i ginie
w czarnej toni nocnego miasta
znikąd przyszło "kocham" niewinne
i donikąd wolno powraca
pomarańczem okna się mienią
w nich miłości wtulone cienie
a pociągi jadą z nadzieją
że gdzieś słońce za mgłą się śmieje
Komentarze (5)
Pociąg nadziei i miłości a także przemijania.Ładnie
prowadzona myśl.
Wiersz jest świetny! Konsekwentnie prowadzisz myśli,
tytuł rewelacyjny.
Bardzo ładny wiersz. Te wszystkie z nadzieją jadące
pociągi. Niektóre docierają do celu, może więcej niż
mniej? W każdym razie na mnie wiersz zrobił wrażenie.
:)
pięknie nakreśliłaś obraz gasnącej miłości...
To jak ubrałaś w słowa przemijanie i niestałość
uczucia, a ostatnią zwrotką zaświeciłaś nadzieją jest
naprawdę wspaniałe.