Zniknął...
Nie chciał być moim Słońcem...
Odszedł mężczyzna...
Ale kto?
Nawet nie zdążyłam się tego
dowiedzieć...
Kochanek?
Przyjaciel?
Chłopak?
Kolega?
Nie wiem, bo nie chciał mi tego
zdradzić...
Walczyłam, ale o co?
Nawet sen miałam proroczy...
Jego usta o smaku wiśni
nie przyjęły mojego pocałunku
choć wcześniej łapczywie miażdżyły moje
zachłanny wzrok mówił:
"Pragnę Cię! Mam na Ciebie ochotę!"
Mówił, że tęskni...
Mówił, że o przyszłości myśli...
Pewnie byłam tylko zabawką, a on?
Tchórzem?
Może sadystą?
Ja chciałam tylko normalności z jego ust
zakosztować
Chciałam...
Wiem, broniłam się...
Przecież nie mogłam tak po prostu się
oddać...
A gdzie miłość?
Gdzie oddanie?
Zaufanie?
Co mam robić?
Nie wiem nawet, czy to moja wina...
Nic nie wiem...
Nagle zniknął...
Żebym chociaż wiedziała dlaczego, byłoby
łatwiej...
Słońce Moje, ja tylko odpowiedzi pragnę na
pytanie- dlaczego?
Nic więcej...
... i nie chciał, żebym była jego Skarbem?
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.