żniwa
żniwa
nieugięte rżysko pod naciskiem ciała
wzdychając przyjaźnie w konwulsjach
rozkoszy
kładzie się na ziemię jak podcięta trawa
miękką stopę liże wypełniając usta
kroplami czerwieni mieszanej ze śliną
chciałoby odebrać zapłatę za żniwa
szorstki dotyk kosy - ból który nie
minął
jak zranione zwierzę pała chęcią zemsty
gotowe położyć na szali swe bycie
wbija ostre zęby otwiera naczynia
chłepcze jak nietoperz czyjeś marne
życie
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.