I znów w sobie...
Restauracyjny gwar ucisza się w mojej
głowie
Każdy łyk kawy oddala mnie. Siedzące
osoby
stają się rozmazanymi plamami- kakofonia
barw
Kanty stołów, cienie obrusów, barwy
ubrań- wpadają w wir nierzeczywistych,
abstrakcyjnych, śmiesznych mazideł
Krzyk w mojej głowie staje się nieco
wyrazistszy.
Rozumiem poszczególne zlepki
liter:...ma...nie...
Przymykam więc oczy by wsłuchać się w
ciało,
wymuszające zgadywanie protestu duszy.
Urojone, skrajne są te akty destrukcji.
Zmuszają
do wyłączenia. Popadam w otępienie- to
mój
Kot przyczajony do skoku za niewidzialnym
cieniem.
Nie ma wolności! Nie ma nic!- odbija się
echem
znaczenie słów już odgadnionych.
-Podać coś jeszcze?- pyta kelner. Wróciłam!
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.