Zobaczyć twarz Boga
Byłem ślepy, choć tak wiele widziałem,
Wzrok dumny wbiłem w niebo, Boga ujrzeć
chciałem...
Chciałem ujrzeć Boga, na świetlistym
tronie,
W śród tłumu aniołów, z berłem i w
koronie,
By go znaleźć, zbadałem wszechświat
cały,
Wróciłem oznajmiając: "Bóg nie jest
doskonały!
Ba... Co ja mówię! Boga nie ma wcale...
Każdy jest własnego losu kowalem...
Boga nie ma przecież, bo go nie
widziałem!"
Krzyczałem, głupi byłem i nic nie
rozumiałem...
I byłem wtedy dumny, ze swego odkrycia,
Dziś po latach kilku, marnego mego
życia,
Wiem że się myliłem, że prawdy nie
widziałem
Mając ją przed nosem, w gwiazdach jej
szukałem,
I choć Bóg był wciąż przy mnie, bliżej niż
pół kroku,
Szukałem go w Lizbonie i na ośnieżonym
stoku,
Szukałem go i w Chinach, i Polsce, i
Korei,
Szukałem go, nie tracąc wciąż nadziei,
Szukałem go już wszędzie, nigdy nie
znajdując,
A on podążał za mną, po cichu obejmując,
Mnie swym ramieniem, w chwilach
zwątpienia.
Jaki ja byłem głupi... Szukając swego
cienia...
Więc choć mam bystre oczy sokoła,
Choć widzę wszystkich i wszystko
dookoła,
Ciebie Boże, nie mogę ujrzeć niestety...
Bo tak naprawdę... Sercem jestem ślepy...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.