Żółta rapsodia
Jego świat to dwa okna – jedno na wschód,
drugie na zachód
Wiec wie, kiedy zaczyna się dzień i kiedy
kończy.
… I marzy, by kiedyś przemierzyć tę drogę
razem ze słońcem
A napotkanym ludziom, podając dłoń mówiłby
„ Dzień dobry”
... I zatrzymał Ich na chwilkę rozmowy – O
wszystkim i niczym.
Już dość ma samotności.
Już dość ma milczenia .
Nie chce już towarzystwa własnych myśli,
które od wschodu do zachodu słońca,
wędrują z nim wzrokiem po białym suficie
pokoju .
Wciąż zadaje pytania;
- Jakie to doznanie stąpać boso po mokrej
od rosy trawie?
- Jakie to uczucie, gdy zmęczony wędrówką
pod górę,
przystanę , nad urwiska ścianą i popatrzę w
dół?
- Jak to jest biegać po łące za motylem?
…. – Kiedyś przez otwarte okno wleciał do
pokoju wędrowny motyl
– wprost na moje dłonie. Miał żółte z
czarnymi pręgami skrzydła
– Takie delikatnie były!... Chciałbym mieć
choć takie skrzydła.
W bezszelestnym locie mógłbym przemierzać
świat.
… Cóż mi po obu nogach, skoro nie mogę na
nich stać.
Komentarze (5)
Fajny, dobrze zilustrowany wiersz, pozdrawiam :)
Samotność smuci, często dobija,
życie ma jeden plus, wolniej mija.
Smutny, fajny wiersz. Pozdrawiam. Miłego wieczoru :)
refleksja i tęsknota kogoś przykutego do wózka, łózka.
Czytelny przekaz. Uświadamia czytelnikom, jakim
szczęściem jest możliwość poruszania się. Pozdrawiam:)
Smutna refleksja o samotności.
Miłego dnia