Zraniona przyjaźń
Siedzisz naprzeciw mnie milcząc
Kiedy ja zagaduję, próbując
… próbując prowadzić z Tobą dialog
O tym co było, co jest, co jutro może
być
Ciebie stać tylko na odpowiedź „jest
ok.
Nie chce więcej już nic”
A kiedy chce powiedzieć że jest źle, nie
radze sobie
Po prostu spławiasz mnie
„będzie dobrze, przepraszam musze
iść”
Kiedy krzyczę że nie chce już żyć
Dopiero wtedy przypadkiem zauważasz że coś
jest nie tak
Czasem znikam na kilka dni
Nie widzi mnie wtedy nikt
Nie zauważa że jest kogoś brak
I zamykam się w otchłani
Gdzie nie ma miłości i czułości
Usta nie ustannie milczą
Chociaż chciały by mówić i mówić
Żalić się a oczy płakać
Lecz Ty nie widzisz i nie słyszysz
Kiedy drżącym głosem wymawiam swoje
życzenia
Iż chciałbym byś przyszła… złapała z
całych sił za dłoń
Położyła rękę na ramieniu i powiedziała
„już jest dobrze jestem przy Tobie,
nie musisz się bać”
A kiedy wracam ze smutną miną
Nie wyspanymi oczyma…
Nie stać Cię nawet na pytanie…
„gdzie byłeś tyle czasu? martwiłam
się”
I kiedyś przyjdzie taki czas
Że odejdę, nie wrócę… zauważysz wtedy
iż coś rozdzieliło nas…
A wtedy Twoje łzy i krzyki… iż nie
wierzysz, że jest mnie brak
Znikną gdzieś w oddali tak jak moje kiedy
ja krzyczałem…
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.