ŹRÓDEŁKO
Poszedłem kiedyś szczyty zdobywać
Dobrze tak czasem liznąć natury
Choć mogłem w morzu sobie popływać
To coś mnie pchało w lasy i góry.
Mięśnie napięte pot twarz zalewa
Rekompensatą piękne widoki
Skały wąwozy wysokie drzewa
A w dole szumią bystre potoki.
Odgłos bystrzyny wzbiera pragnienie
Sięgnąłem ręką w stronę butelki
Lecz zamiast flaszki było wspomnienie
W plecaku miałem bułkę i żelki.
Rosło pragnienie jak w piecu ciasto
"Tonowy" plecak wciskał do ziemi
Szedłem jak w transie a w oczach gasło
Aż chyba spadłem w "krainę cieni".
Nie wiem jak długo trwałem w tym stanie
Lecz w dziwny sposób jakoś ożyłem
Woda ze źródła ciekła po ścianie
Ja niczym gąbka to "życie"piłem.
NAP. LECH KAMINSKI.
Komentarze (7)
Dobry wiersz,...
Dobry wiersz Leszku z bardzo mądrą przestrogą. Na
szlaku może nam zabraknąć wszystkiego, ale kiedy
braknie picia organizm szaleje. Pozdrawiam:))
Bardzo ładny wiersz Leszku. Pozdrawiam milutko.
Oj, Lechu, Lechu, ty nasze źródełko nieustającego
optymizmu i mądrych wierszy, czym to tak głowę miałeś
zajętą, żeś o tak ważnej rzeczy zapomniał ? A o
żelkach to nie. Łasuch z Pana i tyle ;-) Fajny
wierszyk, jak zawsze :-)
Ciekawie poruszasz życiowe kwestie. Myślę, że z
pewnością wielu mogłoby utożsamić się z Twoimi
słowami. Miło było przeczytać:) Pozdrawiam:)
Bardzo ciekawy wiersz pozdrawiam
Od początku myślałam, żeby się tylko do jakiegoś
źródła doczołgać, oczywiście wiersz ma też drugie dno,
to bardziej symboliczne :-)