Zrodziła się we mnie taka żądza...
Zrodziła się we mnie taka żądza dzika
Przy której wszelka ma niewinność po prostu
znika
I zapanować nie mogę nad ową zmorą
Przeklęta dręczy mnie wieczorową porą...
I zmusza przebiegła bym jej pragnęła
Bym kolana kobiecości przed nią ugięła
I bawi się mną niczym szmacianą laleczką
Przystraja mnie kpiąco czerwoną
wstążeczką...
Nie potrafię oprzeć się pragnieniu
By dłoni swej nie położyć na męskim
ramieniu
Przeklęta ja walczę z przeklętą
Nie chcę być pożądania przynętą...
Jednak owa wieczorowa pora
Zsyła na mnie tego strasznego potwora
W bólu samotności
Na siłę chcę szukać miłości...
O ja okrutna! O ja przegrana!
Przez mroki namiętności tylko kochana
Wstydzę się własnych słabości
Pragnę jedynie czystej miłości...
Zostaw o Namiętności w spokoju mego serca
włości!
Chwila załamania, która- na szczęście, minęła.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.