zwrotnie
Odwracamy się twarzą do banału
Miast wyniośle pokazać mu plecy
Szkoda przecież na niego czasu
A głupoty i tak nie uleczysz
Zamykamy się w niewielkich szkatułkach
Ciszy, pełnych ciepłego mroku
Kiedy trzeba chłodem zwykłe odpędzić
I wyrzucić z siebie niepokój
Małe ślemy w górę protesty
I westchnienia nasze skromniutkie
Zamiast szukać istoty rzeczy
Gdzieś pomiędzy przyczyną a skutkiem
Czasem tylko pęka skorupka
Swąd banału nas nagle dopada
Wraz z refleksją co przyszła zbyt późno
Że nie trzeba się było odwracać
Komentarze (2)
Ech ..chylę czoła. Pięknie, obrazowo, czytelnie, bez
zbędnego przegadania tematu, forma do
pozazdroszczenia. Prosto i ładnie. Po przeczytaniu
chciałoby sie zapytać, skąd mnie znasz? Pozdrawiam.
podoba mi się Twój wiersz(jak na razie ten) nawet
bardzo:-)