Zwyczajna
Rodząc się wierzyła
Że będzie brunetką...
Cień jej włosów miał być
Schronieniem dla Jego dłoni...
Urodziwszy się przejrzała-
Blond iskry wplatał jej dobry
Prometeusz,
Złoto lśniło
Lecz nie było tak drogocenne jak
niegdyś.
Rodząc się wierzyła
Że będzie miała liść róży w oczach
Który równie dobrze mógłby być
Przykryciem dla Jego silnego ciała...
Urodziwszy się przejrzała-
Chabry wyrastały z ocząt ,
Niczym nie różniły się od innych
kwiatów-
Nie przyciągały wzroku namiętności.
Rodząc się wierzyła
Że jej usta słodką czerwienią
Zatrzymają Go na dłużej...
Urodziwszy się przejrzała-
Różany połysk warg nie był wart
oklasków,
Nie została też i gwiazdą wieczornych
uniesień...
Rodząc się wierzyła
Że będzie brunetką,
Stanie się damą na Jego obrazie...
Urodziwszy się przejrzała-
Malował jej uśmiech
Choć nie była najpiękniejszą muzą
Ukazał jej serce w śpiewie
I już wiedziała,że rodząc się
Nie mogła być brunetką...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.