Zwykła historia
Była wioseczka a w niej los sprawił,
tuż obok siebie żyli dwaj ludzie.
Jeden drugiego widząc to krwawił,
i by utopił w największym brudzie.
Kiedy nienawiść ową zaczęli,
nikt nie pamięta nawet seniorzy.
Też skąd ten opór do siebie wzięli,
co tę historię po wieki stworzył.
Podobno jeszcze gdy byli młodzi,
to odwiedzali domy nawzajem.
Z wódeczką każdy w gościnę chodził,
czyniąc tradycję dobrym zwyczajem.
W święta rodziny własne gościli,
na imieniny słali prezenty.
I byli szczerzy, i byli mili,
aż nadszedł czas im wiecznie przeklęty.
Kiedyś podobno, niby przypadkiem,
jeden o drugim rzekł coś tam w gminie.
I to się stało głównym przypadkiem,
że napędziło kłótni przyczynę.
Próżno znajomi chcieli ich godzić,
zawziętość wzięła nadmiernie górę.
Plotka poniosła tak by zaszkodzić,
i uwydatnić w śmieszności bzdurę.
Do dzisiaj trwają sąsiedzi w sporze,
choć pokolenia zmieniły zdania.
Stwarzanie sobie takich zagrożeń,
nie doprowadzi do pojednania.
Morał sprowadza się do jednego,
który dobitnie poświadczyć może.
Nie czyń drugiemu niczego złego,
bo z tego tylko może być gorzej…
Komentarze (3)
takie ludzkie, takie wszystkim znane i takie bez
dobrego zakończenia - niepojednane, a szkoda.
Rzeczywiście zwykła historia, bo takie zdarzają się
dość często. Szkoda, że tacy ludzie nie zastanowią się
tylko, czy warto tak żyć, czy to daje im szczęście.
Świetnie opisane. Pozdrawiam.
Zwykła historia ładnie poprowadzona słowem do równie
zwykłego morału, choć jakże często zapominamy o tym
także warto o tym przypominać. Pozdrawiam