żyć na rozkaz...
twoje ręce jak dziwki,
sprzedawały dotyk, brudny
i szorstki od smarowania maszyn.
nie chciały a musiały,
spragnionego nasycić. a zawsze marzyłam
umrzeć pod bramą śmierci. z głodu.
kurczę się już do rozmiarów tłumu,
naznaczona i odhaczona, jako
zadanie wykonane. chcę już do wagonów.
autor
Feministka S.
Dodano: 2010-02-04 13:15:08
Ten wiersz przeczytano 705 razy
Oddanych głosów: 11
Aby zagłosować zaloguj się w serwisie
Komentarze (8)
Impresja czułego w zetknięciu z wizją nieczułego. Ale
ostatecznie może te ręce robiły to za darmo i tylko
dla swojej przyjemności. Umrzeć z głodu może warto
przed bramą śmierci więc jakby za życia. Spełnienie
zawsze jest takim niespełnieniem
Brama śmierci i wagony kierują w obozowy klimat,
potegują przygnębienie.
Pogodzić się z pozorem nieuchronności - przestać być
sobą nawet wewnątrz(?) - pokusa duża bo redukuje
cierpienie odrętwieniem. Mocny temat. Pozdrawiam
serdecznie :)
widzę styl woytka...moc emocji wypływa z wiersza
z dużym ładunkiem emocji napisane słowa tego
wiersza,pozdrawiam
podoba mi się to stwierdzenie
kurczę się już do rozmiarów tłumu,...super piszesz ...
Ogromny ładunek emocji..Ja napewno nie wezmę,co to to
nie..Prędzej w rajskie ogrody..M.
ciekawe masz marzenia,ale ci ich nie zazdroszczę