Z życia wzięte.
Koleżanka moja miła
z Rzymu właśnie powróciła.
Przy zwierzeniach o mieście boskim
degustowałyśmy alkohol włoski,
przyjaciółka mi się zwierza,
jak to było u Papieża naszego
Karola Wojtyły nieodżałowanego.
O „cudach Romy” długo się
gadało
i tak do drugiej w nocy zleciało.
Kiedy wracałam chwiejnym krokiem
prawie już pod moim blokiem,
młodzian jakiś ze ścieżki zboczył
i sadząc przez trawnik do mnie
doskoczył.
Rzekł mi: Pora późna daleko do rana,
nie boi się pani tak po ciemku chodzić
sama?
-Jak żyłam to się bałam –
odpowiedziałam.
Facet zrobił „wielkie oczy”;
rzecz wiadoma , „nie
zaskoczył”.
Aż mu kawał powiedziałam:
Jak to pewna dama chciała
sobie drogę nieco skrócić;
(zmierzch zapada wcześnie w lutym)
więc na cmentarz wnet skręciła
i się bardzo ucieszyła,
gdy brnąc w śniegu po kolana
napotkała nagle pana.
- „Spieszy na przyjęcie duże,
bo jest w czarnym garniturze”
- o dżentelmenie dama pomyślała
nim rozmowę nawiązała.
Po jakimś czasie mimo woli
zapytała go czy się nie boi,
bo ją cmentarz przeraża, nawet te krzyże
białe.
Rzekł jej: - Gdy ż y ł e m, to też się
bałem.
...
Ubawił młodzieńca kawał opowiedziany
więc odprowadziwszy mnie do samej bramy,
uścisnął mi dłoń z całej mocy
życząc dobrej nocy.
I na szczęście szybko się oddalił
tym samym honor mój ocalił;
bo dlatego że sporo wypiłam,
nie od razu do drzwi trafiłam.
Komentarze (2)
i wyszła historia z dreszczykiem ;-)
Bardzo dobry i zabawny wiersz ;)