Życie miejskie
Odnośnie "Zimy miejskiej" z 1817 roku...
Sromota, z jaką człowiek toczy ziemskie
kroki,
mnie nawet zadziwia, mnie, com w sobie w
świecie,
który to znam życie miejskie i uroki,
którym się narodził tam, gdzie miasto
przecie.
Znów widzę zamyślone jakoby chodniki,
ulice są zbyt szare, ludzie puści z
twarzy.
Słowa niezbyt mi skore mną płowe
trawniki,
iżby to nic nie było, w czym by można
marzyć.
A znów tutaj znienacka światła mi
błysnęły.
Krok mój w czas urwany, ledwom krok od
grobu.
Oczy w słup, a włosy dęba mu stanęły,
co szukał w brawurze na miasto sposobu.
Dalej: idę leniwie, szyby błyszczą żywo.
Kościół (pusty od zewnątrz), człowiek
zbiera swój los,
żeby potem go sprzedać, może za
pieczywo,
lubo nim choć wyżywi biedą sterany głos.
Dalej: tramwaje chylą szumu drogę szybką
z dnia już z lekka na wieczór, mrok pada
jesienny,
jeszcze latarnie ciche; tak być co dzień
zwykło;
i tak przywykł świat miejski, co wszako
niezmiennym.
Neony nam pobłażają, choć nici z uroków.
Stare drzewa gną siebie, jak gięły się
drzewiej.
Jakiś sen lepki patrzy śród mroku tych
bloków,
na pijaną ławeczkę - sześć piw w ludzkim
śpiewie.
Cisza w parku. W osiedlach. I oknach
świecących.
Nie ma szansy na wolność - serce w długach
bije;
Nastrój cnie kultywuje wszy człowiek
milczący,
smętny, blady, radosny - tak nam miasto
żyje.
Komentarze (1)
Podoba mi się wiersz ale język jest z tamtych czasów i
jakby widział tamten człowiek obecne stąd
niekomunikatywność z przypisem z roku 1817 wiersz
dobry w formie w sensie krytyczna zaduma nad
beznadzieją codzienności