Życie to nie sen...
Była piękną dziewczyna, lecz sama się
zmarnowała. Życie we własnym wymiarze końcu
wybrała. Od dzieciństwa po castingach
ciągana-nikt nie chciał pojąć, że aktorstwo
to nie jej do nieba brama. Nieustające
sesje, kontrakty, spotkania sprawiały, że
zaczęła jej pękać bania. Miły koleś na
dysce poznany, wyprowadził ją z dziewidztwa
bramy. Sprawił, ze poczuła jego ciało,
jednak potem nie chciała być mama. Rodziców
furia, życie zmarnowane, płacz dziecka i
castingi odwołane. Najpierw marycha,
później kokaina i u podejrzanych ziomów
melina.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.