Żyletka...
krew...
Ciągnąc żyletkę po skórze mej
jest mi już lepiej, o wiele lżej...
Ból jest dla mnie ukojeniem,
wielkich przykrości złagodzeniem...
Gdy krew leci po ręce mej,
z oczu lecą łzy (...), lecz te
łzy
z bólu nie są, bo są z
ukojenia,
z moich cierpień przyjemnego
złagodzenia...
Możecie myśleć, że jestem idiotką...
Ale to mi pomaga...
przynosi ukojenie...
i wszelkich cierpień złagodzenie (...)
Sama już nie panuję nad tym co
robię...
Chciałabym pomocy...
Lecz nie dam pomóc sobie...
Chciałabym skończyć me życie na zawsze,
lecz tak nie zrobie...
na wieki nie zasnę (...)
Bo mam na świecie kochane
osoby...
One odpychają mnie od grobu
(...)
Kocham je bardzo i dla nich
będe żyć!!!
I tak już będzie i tak ma być
(...)
pancia
Czasami moje problemy mnie przerastają i żyletka przynosi mi ukojenie... Lecz już koniec z tym, gdyż zaniąc siebie ranię tym bliskie mi osoby! Nigdy więcej nie wezmę do ręki żyletki! Obiecuję Ci to misiu :*
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.