Żywioły (wdech)
z tomu Oddech ostatni
kiedy nasyci się mną śmierć
kiedy nasycą się nami kwiaty
kiedy nasyci się nami ból
jak my nasycamy się spacerem, miłością
cielesną, biegiem
serfowaniem, pływaniem
rozgarnianiem fal i tym seksem z falami -
chcesz odnaleźć kochankę, idź popływać
napadły mnie wrzaski snów
napadły mnie kolory, wrażenia
jak głęboko wryte łańcuchy cenobitów - to
raz
jak nieznane pyłki lata - to dwa
manna pustyni i śluz bestii
O, my gramy w karty, czy karty grają nami
:-)
znużeni grą, znudzeni, zachwyceni,
zmienieni
na żer, na pastwę chwil żywiołów
zegarów słońca i mroku
powracamy na koc dziadka jako wolne dymy
kiedy mózgi się nasycą, wyskalują
może żywioły potrzebują mózgów
a opętanie to życie
ale nic nie chce cię opętać
tylko że, gdy się rodzisz to już jesteś
opętanym
żywiołakiem, albo z drugiej ręki..
z tego są wszystkie stany świadomości
z oddychania skórą, oczami, ustami
z pożerania światła
i z byciem pożeranym przez światło -
plan nakreślony..
Życie to wir na rzece, który znika po
usunięciu
podwodnej przeszkody..
Śmierć to taki klaun życia, wesołek Pana
Boga,
gość zwykle nieproszony
Jeździec to świat w przemianie
Rozkosz to branie w posiadanie
Komentarze (6)
:-) Dziękuję za zacne krytyczne uwagi. Klaun jak myślę
to też przypomina mi jedną książkę Kinga TO. Ale tam
to było zło kosmiczne a tutaj to taki św Mikołaj.z
tych niewyśnionych
czmychają demony, by nawiedzać obrazy malowane
pustką... - no panie Pickman, jakże zacne tto muszą
być straszydła.
A ja cieszę się, że dobra końcówka zwiastowała dobre
(a może nawet coraz lepsze) rozwinięcie i koniec
utworu. Treść bardzo... bardzo na tak, dostrzegam tu
niektóre ze swoich rozmyślań, tak jak w przypadku
Twoich kart. Nad niektórymi wersami warto się dłużej
zastanowić i można wysnuć coś własnego nawet.
"Śmierć to taki klaun życia, wesołek Pana Boga,
gość zwykle nieproszony" - ten jeden mnie bardziej
zaskoczył, nie wiem czemu, kojarzy mi się chyba z
jakąś książką.
Energetyczna poezja! Przeczytałam dwa razy i za każdym
razem inne emocje się odezwały. Podoba mi sie bardzo!
Sporo rozważań jak na jeden wiersz i trudno z każdym
wywodem dyskutować, ale rozumiem Cię - to taki stan
duszy nadchodzi i potrzeba wykrzyczenia światu tego co
Cię nawiedza. Dzieląc się z innymi wzbogacasz ich
dusze i to jest piękne.
Ojej! Znowu atak myśli i metafor! Ale jakże zacny
atak! I znowu - nie na raz :-)
Tymczasem powiem, że mnie też napadają wrzaski snów,
bo cierpię na bezsenność, hehe, a z tych niewyśnionych
czmychają demony, by nawiedzać obrazy malowane
pustką...
Metafory z życiem i śmiercią świetne, chociaż ja
uważam, że życie to historia lęków, a śmierć to tylko
skurcz czasu :-)
Pozdrawiam z wielkim podobaniem :-)
Wulkan słów brzmi jak symfonia żywiołów, świetnie
przemawia do wyobraźni :-))