Żywot człowieka zmarnowanego
włóczę się po ulicach
nie widzę wyjścia
w zimnym powiewie złości
zostawiam Wam mroźny dotyk
i znak goryczy na spoconym czole
pędzę wzdłuż biegu rzeki nie widząc
brzegu
zalał go pusty deszcz
monstrualne dzieło zła
(malowałam szarą barwą czarno-białą
filozofię)
opadł zeszłoroczny listek
uciekła łza
utkwiła po wieczność w poezji
najpierw kropla
potem dwie
niebo mi się wypłakało
z tramwaju wyszedł żeglarz
pokazał mi milimetr samotności
spośród przeżytych kilometrów smutku
stopiłam wewnętrzny chłód
rozebrałam lęk
wyrzuciłam skumulowany strach przed
niczym
zagubiona
powróciłam do domu
Komentarze (3)
cudowne metafory - niesamowicie wprowadzasz w nastrój
i trudne emocje.
Ten żeglarz z milimetrem samotności w kilometrach
smutku jest świetny i... niezwykle intryguje
świadomość... jak to możliwe... a jednak. :)
ciekawe metafory. Podoba mi się.