Modlitwa
Życia prawdziwego zdarzenia.
W brzuchu mym ciężar. Ołowiany głaz.
To ciężar zawodu na niektórych z nas.
To także zawód na samego siebie.
Oceni to Bóg który jest na niebie.
W sercu mym czuję, jak gołąb trwogi,
trzepoce czarnymi skrzydłami żalu.
Nie może znaleźć żadnej nowej drogi,
i ginie pomału jak mucha w wichrach
szkwału.
Wpada co chwilę w czelustne otchłanie,
udręk i zmór co targają duszą.
Mój Boże najmilszy niech się już stanie,
jakie losu zdarzenia przyjść muszą.
Już własny rozum zastawił na mnie sidła.
Wyrwać się z tego uścisku nie mogę.
Już czasem mi chwila każda zbrzydła.
To zło wieczne, podstawia mi swą nogę.
W głowie mej ciemne wichry myśli,
rzadko rozświetla roziskrzone słońce.
Proszę Cię Panie, niech się dobro ziści
nawet gdy byłoby dla mnie złym końcem.
Lecz gdzieś głęboko w przestrzeni mej
duszy,
iskierka mała słabiutko się tli.
Me serce twoja miłość kruszy.
Ocenisz je Panie tylko Ty.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.