... na proch ...
Zabijasz mnie swoim chłodem
gdy w jednej chwili tulisz czule
by zepchnąć w smutku dolinę
brakiem dotyku i słów
cichym spojrzeniem zza rzęs
rzuconym w cieniu ironii
Całujesz zachłannie jak kochankę
o północy uciekając w ciemności
zapraszając strach do moich snów
obawę o nasze uczucie
lęk o każdy kolejny oddech
przy tobie obojętnym na łzy
Zbieram się w sobie od kilku miesięcy
by odepchnąć myśli falszywe
uwierzyć w potęgę spojrzenia
- milcznie lekiem na ból -
przekląć złe myśli o strumieniach
i ciemnej wilgotnej ziemi
A teraz pozwól mi odejść
zamknąć dłonie na swym sercu
- by nie rozsypało się na proch -
dotrzeć do głębi swych uczuć
zapomnieć o strachu
i zabić w sobie całe uczucie
wszystkim tym, którzy cierpią z miłości- w górę serca, odwagi!
Komentarze (4)
Mną nie wstrząsnęło.
Wiersz brzmi jak kartka wyrwana z pamiętnika.
Albo to mój umysł jest zbyt kręty...
Pozdrawiam.
trzeba mieć siłę, aby przeciwstawić się okrucieństwu
osoby, którą się kocha...
bardzo uczuciowy wiersz pełen różnych ciekawych
środków stylistycznych ;) To smutne kiedy ktoś bawi
się uczuciami drugiej osoby.
eee to jądro mało tu pasuje...w ogóle nie pasuje:((