UPADEK NADZIEI
To na pewno zauroczenie...
Tak chciałam myśleć czasami.
Może dłuższe zadurzenie,
Tylko dlaczego trwa latami?
Bałam się Ciebie kochać.
Mogłam tylko na jawie marzyć.
Nie chciałam zbyt często szlochać.
Nie chciałam znowu cię zranić.
Wiem- nie jestem święta
I nigdy taka nie byłam.
Nie chciałam ciebie pamiętać
A w swoją miłość wątpiłam...
Żadną siłą nie potrafiłam pokonać
Uczucia, którego się nie chciało.
Dlaczego nie mogłam nie kochać,
Chociaż to tak bardzo bolało?
Wiem, że złe ziarna zasiałam,
Zrobiłam coś niewybaczalnego.
Tak szybko czarne żniwa zebrałam,
Bo próbowałam kochać... innego.
Po tym, jak cię zraniłam,
Już nie chciałeś myśleć o mnie.
Wtedy w to nie wierzyłam
A ty wolałeś zapomnieć
O tym, co nas łączyło,
O tym, na ile nas było stać,
O tym, czego nie było...
Wiem- ty nie chciałeś mnie znać.
Często byliśmy daleko od siebie,
Ja mogłam dalej tak żyć
Aż pojawiła się ona obok ciebie
Ona zabiła moje sny.
Może jest czulsza i namiętniejsza.
Może ma powab, a jej czar wciąż trwa.
Pewnie jest o wiele piękniejsza,
Lecz nigdy nie będzie cię kochać jak ja.
Twoje usta, dotyk, wzrok.
Chcę o tym już zapomnieć.
Tego, że mam w sercu mrok
I twego imienia nigdy nie wspomnieć.
Choć me serce przeszył cios
Nie czuję nienawiści, żadnej zazdrości.
Okrutnie zadrwił z nas los
I przykrył wszystko mgłą
beznadziejności.
I choć chciałabym z tobą iść krok w krok
Marząc byś jeszcze raz na mnie spojrzał
Ubrana w sztuczny uśmiech odwrócę wzrok
Byś łez moich nigdy nie dojrzał...
wlałam w ten utwór wiele łez ;(
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.