14-sta z 61
Jesienny zapach liści,
odwiedza węch mój przytępiony,
w parku pełnym grobowej ciszy.
I tylko te ptaki nieme w powietrzu,
wiedzą po co dziś tutaj przyszedłem.
Głęboki oddech szuka odwagi,
by podejść do przyszłej kochanki,
która jak ja, w wietrze stoi,
a w promieniu kilometra
nikt kto by ją obronił.
Wieczorem kolejny pionek
postawię na szachownicy,
powiększy zbiór, nic nie powie, milczy.
Kolejna kobieta, która mnie odrzuciła,
zamieszałem jej w głowie patykiem,
bo syczącym dźwiękiem kipiła.
Degustowałem krew jej, jak kieliszek
wina,
poczułem bukiet, smak i sukno.
Była pyszna...
Patrzysz na mnie martwym wzrokiem,
ziemia brudzi włosy siwe.
Pozwól, że ostatni raz Cię przytulę.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.