30 stopni szerokości...
przez osnabruck, magdeburg, berlin i dalej
w zwiastuny.
- ten patrzy drogi krzyżami. ścieliłem głos
w stronę nieboskłonu.
poczułem grancie pisku, dochodząc do
bariery własnego dźwięku,
by dotrzeć do świętej ciszy. dwóch
oddechów.
roznosiła po prośbie, światło ulic koło
modrzejewskiej,
wzięła siłą, za rękę jak dziecko, w
ciemność teatralną pognała.
tam zakorzeniłem, tam pozostałem ławkowym
wspomnieniem.
niewinnie wbiła zęby, pozostawiając dwie,
chrzczone czerwienią.
trzy, przed moim zmartwychwstaniem,
wstrzyknęła zło.
w żyłach jeszcze płonie - easy babe, to
tylko śmierć zagląda w dusze.
zawirowało w głowie i gdzieś na przeciwko
pacykarza.
udawałem wcielenie, ostatnie życie zabawki
dla kota.
Lignitz. nawet uśpiona, pozostaje
śmiertelnie halucynogenna.
jak przed laty, uprawiam z nią ciemność w
śródmieściu.
w podróży, dzieje się proces udomowienia
komy.
na czole trzepoczą postrzałowe.
Komentarze (2)
wspomnienia przeplatane lękiem i słodyczą zarazem...
fajnie
Przeciekawie opisane miasto nocą.Czy to rodzinne?