427. Jak Feniks
W porannej rosie, każdego ranka,
w płomieniach świec o zmierzchu,
zaczarowana, roztańczona kochanka
wznieca pożar w powietrzu.
Płonące gwiazdy wirują na strunach,
jaźni uskrzydlonej, a ona tańczy niczym
Lucyfer
w czarne źrenice wtopiona, wciąż kusi
rozchodząc się ciepłem po ciele
i duszy jak rozszalała. Niegdyś
cierpieniem,
dziś winem, szczęśliwa serce stygnące
zalała
pozostawione w popiele, by uleciało z
dymem.
autor
beano
Dodano: 2021-10-16 18:24:34
Ten wiersz przeczytano 2746 razy
Oddanych głosów: 37
Aby zagłosować zaloguj się w serwisie
Komentarze (79)
Krysiu
zawsze się cieszę, jak jesteś pod moim wierszem,
dziękuję za Twoją serdeczność
pozdrawiam:)
Zawsze jestem zauroczona Twoją piękną poezją. Życzę
samych beztroskich chwil:)
Ewo
mieszam tysiącem słów
a TY czytasz jak z nut
dziękuję bardzo
:)
I odradza się na nowo za każdym razem, by powrócić na
skrzydłach, jak... ;)
Pięknie piszesz, Beatko Poetko:-)