A(credo)tacja...
czyli antyteza dla istnienia Tego.
A mnie coś, panie, wewnątrz wierci,
by palec...ten(!)...pokazać śmierci.
Z Ojcem - na udry i na kije...,
choć przecież Papcio już nie żyje.
Umarł już dawno w mojej głowie.
Nie ma go, zniknął. Pij za zdrowie!
Bo tylko to jest fakt realny -
w zdrowiu być zawsze idealnym
i wiedzieć, gdy zaboli noga,
że to jest żadna sprawa Boga,
tylko, i rozum się do tego skłania,
że kwestia to przetrenowania
lub też, gdy było to w kościele,
na klęczkach ćwiczył ktoś zbyt wiele.
Jastrzowi,za inspirację, podziękowania.
Komentarze (8)
Czy jeśli mój stosunek do pewnych kwestii jest
ambiwalentny,
to mogę uznać Twój wiersz
za nieprzeciętny?
Ależ oczywiście! I to jest właśnie piękne! Jak ironia
w Twoim wierszu ;-)))
Świetny! (wiadomo).
Fajne te dywagacje. napisałem jak należy potraktować
śmierć, ale z uwagi na niecenzurowalne słowa, nie mogę
jej tu wrzucić, ale blisko tego palca, o którym
tutaj. Pozdrawiam
Naturalna śmierć to nieuchronność i nie ma się kogo
ani czego bać.
z podobaniem wiersza,
pozdrawiam
Czytałem już u siebie. Też miewam czasem momenty
zwątpienia, ale mimo to jestem pogodzony ze śmiercią.
Jeśli po tamtej stronie czeka nas Ojciec, który jest
miłością, to nie ma się czego bać; jeśli po tamtej
stronie jest nicość, to też nie ma się czego bać, bo
nie będziemy już nic odczuwać, czyli przeminą
wszystkie cierpienia.
:-))
Pozdrawiam.
bardzo ciekawie z doza ironii
poprowadzony temat
pozdrawiam
credo na kredyt
a do rzeczy:
jedno drugiemu
nic nie przeczy