Aniele...
W słonecznym blasku zroszonej polany
ujrzałam anioła w złocistej poświacie,
z włócznią na plecach stał nieruchomo,
gdy dane nam było
spotkać się wzrokiem.
Niemoc me ciało wprawiła w odrętwienie,
więc przepłoszona z rumianym licem,
skryłam się tuż za wzgórzem,
by ukryć nagość mej płochej duszy.
Czułam jak serce pulsuje i przyspiesza,
A Ty wprowadzałeś w arkany nieznane,
namiętność dopadła nas tak z
zaskoczenia,
uległam i przepadłam z kretesem.
I kiedy żywioł zawładnął i połączył nas
oboje,
unieśliśmy się hen daleko w miejsce
nieznane.
Komentarze (6)
Bardzo przyjemny wiersz...klimat...wszystko opisane w
bardzo obrazowy sposób...
Romantyczne spotkanie przeradzające się z namiętność.
Tak obrazowy język, że nie trudno Was zobaczyć!
Ta polana w poświacie słońca... i marzenia tak
płomienne. Ładnie
potrafię sobie wyobrazic tą palmę
zroszoną...malowniczo ujęty temat i ciepły kimacik
sprawiają że wiersz zapada na dno duszy
podoba się..ma swój klimat..będzie kontynuacja..?
oby.. :)
wyrazisty piękny wiersz...pełen ciepła..i
nadziei..warto wierzyc w anioły