Anioły odleciały
Dzień już, blady świt wysoko
Sen nie przyszedł, dlaczego?
Promieniem słońca, kroplą rosy
Układam Ciebie wciąż w pamięci
Tu ciągle zapach sianokosów
A przecież zima była wtedy
Odgarniam kosmyk włosów z czoła
Dotykam jakby taflę toni
Przy zimnym dreszczu gra muzyka
Ostatnie słowo w kalendarzu
Już nie ma dzisiaj o czym marzyć
Czy Atlantydą się okażesz
Me skrzydła spytasz gdzie podziałem
Ot nie mam ich po prostu
Gdzieś na jarmarku wymieniłem
Na bukiet róż cudownych płatków
Uśmiecham się najcudniej
I głaszczę ciągle Twoją rękę
Czasem myśli ciut obłudne
Tak by okruszkiem wydać resztę
Na łąkach palę swoje ciało
Chcę poczuć aksamitną skórę
Ubieram dzisiaj trzy sandały
By jeden został mi na dłużej

wolfwith

Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.