Ballada o Eluwinie
Piekielnie wyluzowany
zachciało mi się Światła
i rzuciłem się
w odbijające
gwiazdy tragicznie
smutną lustrem swoich fal.
Księżyc Świecił
stare księgi
przeszukałem kurze mych rąk
zapragnąłem
raz przed końcem
udowodnić płytkość mąk
naznaczony przepowiednią
lub marzeniem chwili tej
gdy chwyciłem Ją za rękę
to był ten Syreni Śpiew
dni minęły i pobiegłem
nad Jeziora głuchy las
pod prastarym Dębem
gdzie wyrosło okno
Nam na Świat.
Powiedziałem, że już kocham
może to był iskry duch.
Zgasłem w sobie
i przyrzekłem
odtąd idę jedną z dróg
i wiedziałem, że to moja
bo to był ziemisty skrót
zapomniałem o podbojach
stojąc u Twych Niebios Wrót
nie doznałem grobu, trumny
ale wznosił się świec wosk
Rozgwieżdżone granatowe
urny, nie wtórny
lecz sobotni pochmurny
zwykły dla Niej dzień
dla mnie w oku ostry pień
tonę
po skoku
ludzie plaży wokół
oddech
po zmroku
piękna wychodzi na
...tęczowy brzeg...
nie wyłowiła mnie
lecz w głębi
przebudziłem
i uśmiech
spod oczu
bez żalu
bez obietnic
odeszła.
Czy przeszła?
Więcej nie śnij...

Wiwern


Komentarze (2)
Niełatwo jest napisać metalowy hip-hop :)
Tobie się chyba udało ;)
Pozdrawiam :)
rodzaj rymowany gdzie