Baśń o czarowniku Leonie cz. 2.
W poprzednim odcinku: Czarodziej Leon wyrusza w świat z domu.
Szedł długo. Czasami, kiedy był zmęczony
podjeżdżał kawałek karetą. Nie lubił jednak
tego środka komunikacji. Po pierwsze – żeby
wyczarować karetę musiał zabrać komuś z
ogrodu dynię. A Leon był dobry i nie chciał
nikogo krzywdzić. Po drugie – kiedy jechał
karetą budziło to niepotrzebną sensację. Na
widok karety zaprzężonej w 12 pięknych koni
wszystkie samochody zatrzymywały się na
drodze. A Leon był człowiekiem skromnym i
wolał podróżować w sposób niezauważalny. W
końcu dotarł do jakiegoś miasta.
- Jak się nazywa to miasto? – spytał
pierwszego napotkanego przechodnia.
- Ba – odpowiedział zaczepiony – tego nikt
nie wie.
- Nie znacie nazwy własnego miasta? –
zdziwił się Leon – To wymyślcie jakąś
nową.
- Tak nie można. Miasto jest bardzo stare i
ma wiele przywilejów wydanych jeszcze przez
królów.
- Nic nie rozumiem – nadal dziwił się
czarodziej – skoro dla waszego miasta ktoś
wydał przywilej, to na tym przywileju
powinien był wymienić nazwę miasta.
- W naszym ratuszu – wyjaśnił przechodzień
– przechowujemy przywileje wydane dla
trzech miast: Niborka, Przezborka i
Wyborka. Nie wiemy jednak, które z tych
trzech to nasze miasto i co się stało z
dwoma pozostałymi. Nie korzystamy też z
przywilejów, bo nie wiemy, które z nich są
nasze. To paskudna sytuacja i burmistrz
wyznaczył nagrodę dla tego, kto w sposób
bezsporny stwierdzi, czy jesteśmy
Niborkiem, Przezborkiem, czy Wyborkiem.
Problem ten starało się rozwikłać wielu
poważnych naukowców. Niestety, jak dotąd,
prace ich nic nie dały.
Leon podziękował nieznajomemu za
informacje. – Pomogę mieszkańcom miasta –
pomyślał sobie.
cdn.
Komentarze (17)
Ciekawe jak to zrobi.
Jak pomoże? Ciekawe bardzo.
z przyjemnością czytam dalej ...dobranoc ...
rano jadę do Czech ...