Bez końca
Na szczycie góry
Ześlizgnęła mi się stopa
I spadałam
Bez końca
Ale życie miałam dobre
Choć oblałam wszystkie testy na żonę
A przyjaciele to „soleni” egoiści
Raz się nawet uśmiechnęłam
Gdy wyprostowały mi się włosy
I szczerze zapłakałam gdy umarł o dwa
lata
I jeden dzień młodszy
Większość z was zawiodłam
Nie dając się więcej okradać
A teraz dajcie mi spokój
Bez końca
Będę spadać
Komentarze (11)
bardzo poruszająca wizja człowieka bez nadziei
świetna i nietuzinkowa ironia
jeszcze nie wszystko stracone, po wnikliwym rachunku
sumienia, można zatrzymać spadanie a ponownie
wzlatując, uchronić się przed upadkiem
w przyrodzie wszystko ma początek i koniec
Refleksyjny przekaz skłaniający do przemyśleń nad
wartościami i potrzebami owego życia.
Pozdrawiam
Marek
świetna ironia:) pozdrawiam serdecznie
Dla mnie wzruszający. Pozdrawiam :)
Dla mnie ten wiersz jest poruszający...
Pozdrawiam
No to znikam, nie będę zawracać głwy:-)
Pozdrawiam
Świetna ironia, pozdrawiam :)
choć to ironia to wyczuwam swoisty rachunek sumienia
brak jednego n w słowie solenni Pozdrawiam:))
Dobra i ciekawa ironia:)pozdrawiam cieplutko:)
to taki swoisty rachunek sumienia