[bez tytulu]
Zapukała wczoraj do moich drzwi
Wczoraj...wieczorem..po zmierzchu...
Rozgościła się chyba nie na zawsze
Na dzień, miesiąc, może pół roku
Najpierw jej nie zauważałam
Siedziała na łóżku...fotelu...pod
kocem...
I była taka nienadzwyczajna
Ot tak, po prostu
Nie robiła kłopotów
Dziś ją przeklinam
Zwyczajnie, paskudnie, po męsku
Bo wciąż jest ze mną
Otacza, niszczy, powoli zabija
Panoszy się wszędzie bezwstydna
Prawdziwa do bólu, realna
I gnębi mnie coraz bardziej
Ośmiesza...dobija...katuje
Wolałabym umrzeć
Niż ją za siostrę pojąć
Na dzień, miesiać, czy choćby godzinę...
Nienawidzę samotności...

PetiteNoire

Komentarze (1)
Podoba mi się :) Jest taki... prawdziwy...