Bezimienna
Gdy mrocznych wód opadną oceany
I wschód się schowa na wieczność w
ciemności.
Tam, gdzie jęczą matki styrane
a wznoszą nad to pominiki podłości.
Grobowce otworzą wieka tysięcznej
historii
i wyjdą wolni
Ci, którzy nie dostrzegli prawdy.
I patrzać będą oczyma niewiedzy
zkalani, bez uczuć, czucia, bez wiary.
A jeść im przystanie spod jednej misy
na współ ze zdradą, nienawiścią
wygnanych.
By cierpieć katusze chodź światu ukryte
przemówią głosem podniebios zagniewanych.
Aż wkońcu by resztki istnienia wyzionąć
i zdechnąć, jak pies, bez pany.
Jakże okrutna jest śmierć samotna
tak jak pozostać nienazwanym.
Komentarze (3)
piękne norwidowskie klimaty
Piękny wiersz, straszne widowisko - jak apokalipsa.
pozdr
co za piekny wymowny wiersz....doskonala puenta...nie
mam slow...