Bezrobotny biznesmen

Mąż tak mówił do swej Niuni:
- skoro żeśmy już w tej Unii,
a roboty nie ma wcale,
to niech dadzą nam „socjale”,
niech dopłaty nie żałują,
do tych co to nie pracują,
a od zimy do jesieni,
są straszliwie zarobieni.

Zaś w niedzielę zamyślony,
tak powiedział do swej żony:
- w poniedziałek, wiesz u brata,
jak co tydzień jest debata,
przy okazji tej debaty,
wypijemy litr na raty,
pomyślimy co tu zrobić,
by choć trochę coś zarobić.

Lecz we wtorek, wiesz kochana,
już na piwku jestem z rana,
gdzie z moimi kolegami,
podzielimy się radami,
jak najlepiej kasę zrobić
i się przy tym nie narobić.

Dzień środa jest bez stresu,
dobry dzień do interesu,
może kupię coś lub sprzedam,
a za darmo to nic nie dam
i za wszystkie moje zyski,
kupię sobie szklankę whisky.

W czwartek będę „szmal” rachować,
żeby w piątek inwestować,
a jak znajdę grosz w kieszeni,
to na dobro się zamieni,
by nadwyżkę z tego zysku,
pozostawić chociaż w pysku.

W dniu zaś wolnym przy sobocie,
to nie myślę o robocie,
by nie umrzeć z przerobienia,
będę leżeć w kręgu cienia.

Również w ramach subkultury,
wznosząc kielich wciąż do góry,
będę musiał pić do rana,
ty rozumiesz to kochana,
że kto tydzień tak haruje,
na nagrodę zasługuje.

Lecz gdy siedem dni tak minie,
morał z tego sam wypłynie:
„Choć zatyrasz się w robocie
to nie spadnie bezrobocie…”

autor

M.N.

Napisany: 2017-12-11 Dodano: 2017-12-13 17:16:49

Ten wiersz przeczytano 578 razy

Oddanych głosów: 14

Rodzaj Rymowany Klimat Ironiczny Tematyka Życie

Aby zagłosować zaloguj się w serwisie