Bezsennie.
Kiedy srebrna noc nadchodzi
krzyki dnia miesza z cieniami
skrzy sie gwiazd odbitym blaskiem
skrzynia z mymi marzeniami
Dziwny urok w jej slepocie
w wolnym walcu zawiruje
na srebrzystej, mlecznej drodze
wraz z ksiezycem pobaluje.
Zaden dzwiek dnia minionego
nie przepuszcza przez zaslony
plynie piesnia wyciszenia
tylko gdzies tam bija dzwony.
I kolysze mnie granatem
nie zas kolorami teczy
za zamknietym niebosklonem
jasnosc oczu mych nie meczy.
A w euforii krople deszczu
szumia gdzies nad moja glowa
rwa mnie z soba do duetu
z pieciolinia brylantowa.
Nawet sen wsluchany w piekne
jednej nocy opowiesci
nie spoczywa nad ma glowa
skrzetnie zbiera cudne wiesci.
Jaka szkoda, ze o brzasku
musze znow pozegnac cisze
nie po drodze jest mi wlasnie
rozkrzyczany swiat uslyszec.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.