Bezsenność
Dech zamarł i łza zaschła na poduszce
Wczoraj wieczorem
Jakoby dusza całkiem zniewolona w ciele
W głuchej ciemności czuła tylko ból
Wczoraj wieczorem
Potem się miotałem z trudem powstrzymując
szloch
Walcząc z kołdrą o miłość, byłem Don
Kichotem
A za oknem kpił ze mnie jednostajny
zefir
Wczoraj wieczorem
Tykał zegarek jak bomba co chce dręczyć
Nie wybuchając i wstrzymując czas
I mimo, że nie latała mi przy uchu mucha
Chciałem kogoś zabić
Wczoraj wieczorem
Na lewym boku tęskniłem bardziej niż na
prawym
Przy każdym drgnięciu powiek zjawiała się
jak duch
Tak daleka, niemożliwa
Koc z piżamą dzielnie odmierzali
Ściśnięte lędźwie
Wczoraj wieczorem
Można utożsamić budzik z nadzieją
Na ludzi, światło, zapomnienie
Dzień z przyszytą miną i będzie
Dziś wieczór
Komentarze (1)
niech następny będzie z nadzieją a noc spokojna Piękny
wiersz o tęsknocie + Pozdrowienia:)