biczowanie
W dłoniach ziarna przerzucam,
plewy odsieje, a może umrę?
Odpowiedzi bez odzewu,
Pod dywan zamiatane,
Przez tych co chmurze
Sekrety swoje zbywają,
W podzięce za karę ułomności swe leczą,
I jadem w nich pluję i łzami obmywam,
Zasłaniam przed nimi duszę i troski,
Bo po co? I czemu mam karmić ich piołunem
Życiowych rozterek,
Krzykiem z trzewi wydobytym
Gdy gwiazdy skrzą a niebo całunem czarnym
zaległo,
W skorupie, tak cienkiej, tak grubej,
Wyhoduje kwiaty swoich myśli,
I dalej w siewce bawić się będę,
Bez krzty żałości że nie ma
Obok ciszy i spokoju a wojna jedynie,
Wzburzone bałwany morskie mojej
świadomości,
Grzechu nie uleczę, rozdrapywać go
pragnę,
Rana zagojona pali bardziej,
Jak biczownik sam siebie karzę,
Nie dla łaski trójkąta z okiem,
Nie dla nadziei kukieł szarawych,
Dla siebie, dla cienia,
By pamięć nie spłonęła

Caym

Komentarze (3)
Jestes meczennikiem;(
Miejscami niezrozumiale, ale w sumie zaciekawia. Znaki
interpunkcyjne natomiast niezbyt starannie wpisane.
Pozdrawiam :)
Nie wiem co napisać, tyle w nim negatywnych emocji,
może jednak nie potrzeba rozdrapywać tego co się
zabliźniło i powodować by rana ciągle krwawiła, a
blizna stawała się coraz szpetniejsza:) Warto
przebaczyć sobie i innym:) Powodzenia!