Bieda
Tylko emocji poświata, nad szarym ranem
Skadać nie potrafię, już padam by nie
wstać.
To jest jak koszmar albo staje się
koszmarem.
Nie mogę oddychać, brakuje mi powietrza.
Eternia odeszła, w kieliszku woła o mnie
wódka, Jesteś sposobem na dożycie
jutra...
Skłócone ze światem, za pan brat z
dziecięcym płaczem,
samo sobie chce wybaczyć, nieludzkie, mimo
wypaczeń.
Nie, nie znaczę już nic dla świata,
Nie, szorstkie dzisiaj, którego nie chcę
wygładzać.
Nie, nie znam przepisu na szczęście
Nie, wiem.. Nie wiem czy jutro
nadejdzie..
Boli mnie dusza, jestem odludkiem
w świecie pełnym egoizmu.
Cierpię, cierpienie płynie z serca
bez namysłu.
To jest gęsta krew, którą przelewam za
krzywdy.
To krzyk za kłamstwa, to są łzy za
blizny.
I każda kropla krwi to jeden dzień wyrwany
ze mnie.
Krew płynie, a skóra blednie, blednie,
blednie..
Niepotrzebnie wiara czasem się kruszy, a
oczy śpią a słyszą, to co chcą me uszy.
Położ twarz obok mej i zabierz bólu
szept.
Jestem bogata w myśli, jednak przygarniam
biedę.
Krzyczeć! Wrzeszczeć! Cierpliwość się
kończy.
Skoczę w otchłań..
..cierpkiej nocy...
Komentarze (1)
bardzo mi się podoba Twój wiersz ,jest taki
inny,żyjemy w czasch że bieda nas otacza,kłamstwa i
brak zrozumienia...pięknie to opisałaś...duży plus...