bieg na 1000m. z przeszkodami
złote słońce
oświetlało arenę, a
tłumów brak
(ta konkurencja nie cieszy się
popularnością)
rozgrzałem wszystkie mięśnie
nawet głowa dziś pracuje lepiej niż zwykle
podszedłem do linii
skoncentrowany i wyciszony
(BRZDĘK!)
ruszyłem!
niczym te-że-we
czułem tylko jak asfalt
ugina się pod ciężarem stóp
rozległ się krzyk
gwizd
niebieski przeciwnik chce mnie dogonić
nie daje rady!
jeszcze tylko płot
jeden, drugi
finiszuję z bananem na ustach
(JEST!)
pobiłem samego Carla Lewisa!
(wręczyli mi za ten bieg kilkaset
złotych...)

janekdresiarz

Komentarze (3)
Ciekawy wiersz,pozdrawiam
Ciekawy wiersz,pozdrawiam
Bardzo dobry wiersz ironiczny o wyścigu szczurów
którzy po drodze gubią wartości i czuje, że ma głebsze
szczególowe przesłanie .