Błękitna
Błękitna
Stała w śród innych , piękna , powabna
,zobaczyłem ją z dala
Ubrana w błękitny płaszczyk , w słońcu
pięknie błyszczała
Zachwyt wzbudziły we mnie jej oczy, oczy
ogromne jak u żyrafy
Błyszczały ku mnie zalotnie, łasząc się jak
siostra z bratem
„Byłaś tak piękna że aż trochę
nieziemska
dlatego nie umiałem znaleźć sobie
miejsca”
Szedłem ku nie bijąc pokłony , oczarowany
jej barwą ,kształtem
Widzę ja całą w bezmiarze piękna – ubrana
jak panna weselna
Stała na nóżkach smukłych zgrabnych
obutych w czerń i srebro
Spodobała mi się od razu , widziałem
wszędzie jej piękno
Przypadłem jej do gustu , uśmiechem mnie
wita, nie chłodnym lodem
Otwiera poły płaszcza, ukazując piękno
jakie ma pod spodem
Jej fatałaszki a jest ich bez liku, ubrana
modnie jak małolata
W mej głowie zawrót , biorę Ciebie piękna,
na długie życia lata
Od tamtej chwili razem ramie w ramie jak
dwoje kumpli
Szliśmy radośni, zdrowi , przez wichry,
słoty i słoneczne dni
Zwiedzaliśmy wszystkie kraje, połacie
całej europy,
od brzegu Bałtyku po ocean spokojny
Pozwalałem jej wspinać się na szczyty
pięknych wzniesień
Doznawaliśmy razem widoków piękna ,
wzruszeń ,czułych uniesień
Poiłem ja przednimi trunkami , niezbędnymi
w jej błękitnym życiu
Odpłacała mi się piękną przyjaźnią ,
dozgonną w byciu
Kierowałem jej żywotem trzymając w swych
dłoniach zgrabną kierownice
Gdy była zmęczona biegnąc pod górę ,
zmieniałem lewarkiem jej biegi
Słysząc warkot zmęczenia, zatrzymałem na
chwile bicie jej serca
Gdy odpoczęła zmęczona jazdą , wiozłaś mnie
radośnie ku jasnym gwiazdom
Wspólne lata obu nam mijają, mijają,
znikają błękity
Zaczyna się choroba starcza , jest szarość
, znikają radosne świty
Zegnamy się dziś , jak rodzina z smutnym,
łzawymi uśmiechami
Do widzenia „Citroenko” już nie zamieszkasz
w garażu z nami
Staniesz samotna , dalej piękna powabna ,
spoglądać będę ku Tobie z dali
Masz ten sam płaszczyk błękitny - w moich
oczach radość już nie błyszczy,
Widzę Twoje oczy jak u żyrafy , mówię sam
do siebie, strachy na lachy
Jutro ktoś inny Ciebie obejmie , kupi , czy
zapomnę samochodziku o Tobie
NIE – ale bardzo często Cię wspomnę.
Zegnam Ciebie błękitna całuje twoją
karoserie
Łza zmoczyła lakier , serce mi kołacze
Stoi w śród innych srebrem błyska, jak grom
jak ogień smoku z pyska
Prycha warkotem , rwie się do tańca, to
mustang , stukonny
Kształt wyoblony - delfin , rekin
błyszczący w wodzie
Siadam, zaczynam przygodę , z Fordzie w
pięknym wozie
Pożegnałem ze smutkiem błękitną , stoi na
parkingu, smutna sama
Witam w moim życiu kumpla, towarzysza do
zmroku od rana
Autor: slonzok
Bolesław Zaja
http://boleslawzajawwierszach.blog.pl
*** Odbieram dziś od dielera nowy
samochód, stąd ten wierszy...

slonzok


Komentarze (5)
Ładnie
Ładnie.
Pogodnych świąt
Piękny wiersz Bolesławie, jak cudowna bajka. Zachwyt.
Ukochałeś swój samochodzik, który był Twoim kumplem
przyjacielem przez wiele lat. Kiedyś oddałam swoją
piękną sukienkę do ciuchlandu. Poszłam tam za jakiś
czas. Patrze na moją sukienkę, która jakby płakała.
Kupiłam ją. Przeprosiłam. Człowiek przywiązuje się
także do rzeczy. Pozdrawiam świątecznie.
Imienniku,wspaniały ,wszystkiego najlepszego na święta
Wielkanocne ,pozdrawiam
Wesołych Swiat Bolesławie:-)