...bo drogą jest miłość...
Brnie samotnie dziś niewinność
Skutkiem prawdy fałsz triumfuje
Traci w oczach swą uczciwość
Nawet zaufanie nic nie daje
Słowa czyste to już inność
Przyszły wymiar nam panuje
Do lamusa oddać przeszłość
Człek laicki świat zaleje
Honor kurczy swoją wartość
Mitem są narodu dzieje
Pycha wyszła za prawartość
Wiara niknie wciąż maleje
Echem mknie życiowa złość
Dojrzał owoc grzech szaleje
Każdy ma już tego dość
A populizm ciągle wieje
Gorycz serca łzą bezradność
Męka dziennie ból zadaje
I czas chwycił obojętność
Tyka zegar duszą bije
Mgłą zakryta ta społeczność
Która wszystkim kłam funduje
Sztuczne usta niby wolność
Terror rządzi strach buduje
Spojrzeniem lustra ucieka wieczność
Czyn pamięcią tu współżyje
Pękła wina ducha marność
Odbicie ginie ślad zakryje
Dopóty truciznę sieje bierność
Martwa ziemia tęczy nie maluje
Bogaty łapczywie żebrze próżność
Biedny siebie źle traktuje
Zaorać waśnie uśmiechem zagość
Dojrzeć co niebo dyktuje
Móc obudzić marzeń mnogość
Tego właśnie człowiek oczekuje
Istotą sumienie i litość
Napój rozumu nadzieją istnieje
By zawsze walczyć o miłość
Kochać istnienie uczucie pięknieje
Komentarze (2)
Hmm...tyle prawdy kryje się w Twoich wersach...smutnej
prawdy...w wierszu czuć Twoją gorycz i rozczarowanie
do zobojętniałego na uczucia świata.Puenta jest Twoim
optymistycznym spojrzeniem z nadzieją na czyste
uczucia w które wierzysz...Piękny melancholijny
utwór...
Wiele mądrości zawartych w Twoim wierszu