Bólu rozważanie
Rozpacz
Łzy zalewają mnie
To co dobre we mnie krzyczy: nie!
Rozpatrz pozytywy budując z nich
perspektywy
Popatrz na siebie, nie przez pryzmat
krzywy
Bądź w zgodzie z samym sobą –
asertywny
Och, jak boli to zniszczenie
Którego efekt zieje z przepaści pustki
Wyłonionej z patologii zwanej jaźni
rozszczepienie
Łzy płyną słone
Być może gasząc gorycz
Być może obmyją mnie z grzechów
Być może...
Ach nie, nie mam nadziei
Wyzyskany los ze mną się już nie
podzieli
Zrobi lepszy pożytek ze zmarnowanej przeze
mnie pościeli
Co jest?! Co jest?! Co jest?!
Krzyczy czasem rozsądek czyniąc litości
gest
A to małe dziecko we mnie nie umie
odpowiedzieć
Płacze, krzyczy, ryczy, drapie, kopie
Rozum zdezorientowany, w kropie
Za dużo ‘was’ we mnie
Idee – błyszczące niczym gwiazdy na
scenie
Za dużo bóstwa czyniącego realne
ubóstwa,
Zatem jak Bóg się lenie, bo do idei mam
myślenie
Przeca na szczycie nie jest ważne
poświęcenie
Pustka i chaos
Boskie idee zadające cios
Psychoza z głową w bani os
Sam zgotowałem sobie taki los?
To pytanie pozostanie
I lepiej bym nie lał wody, jak w kranie
Odpowiadając na to pytanie
Bo wtedy znów wejdę w niemożliwie idealne
zaplątanie
To pierwsi ludzie zgotowali nam to w wadach
się taplanie
Dlatego powinniśmy pogodzić się, że żyjąc
na ziemskim stanie
Jesteśmy bezwarunkowo bytem wadliwym w
Boskim Planie
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.