Boso
Żelazna brama. Widzę napis,
kiedyś kierował w stronę chleba.
Przechodzę przez nią bardzo wolno,
myśląc, czy już się można nie bać.
Buty na nogach, zapomniałam.
Muszę przystanąć, zdjąć. Powoli.
Nie wolno stąpać zbyt nachalnie.
Na palcach, boso, w ciszy. Boli.
Nie mogę przecież deptać po Nich,
po dłoniach, oczach i westchnieniach.
Jak iść? Zrozumieć krzyk i rozpacz,
w trawie, powietrzu i półcieniach.
Zobaczyć włosy spopielałe,
kolor uleciał gdzieś z latami.
Ten głos, zamknięty w czarnym pudle,
za nieistnieniem, za drutami.
Buty - tysiące rozrzuconych.
Tam - tylko boso, wchodząc śpiewać
i ta sznurówka rozwiązana...
kwileniem rozdartego nieba.
/Ten wiersz mogą Państwo częściowo pamiętać, był na beju. Obecnie został dość mocno zmieniony./
Komentarze (79)
Ze względu na bliskość położenia byłego obozu oraz
ogrom ludzkiej tragedii nie mogłem przejść obojętnie.
Dziękuję Wszystkim Państwu za uwagę.
byłem tam [dzieckiem] i owe buty bardzo zapamietałem
oczy łzami lekko zroszone, kiedy patrzą na te buty, w
sercu tylko
złość i rozpacz, co człowiek,
człowiekowi może zgotować.
Pozdrawiam serdecznie
no nie wiem...
Dla mnie, msz, wcale nie.
Dawno nie czytałam tak dobrego. Pozdrawiam cii_szo
Ależ nie ma za co. moim zdaniem nie jest za dużo
niczego w wierszu, złota proporcja
Całościowo, w tym wierszu.
Gdzie za dużo?
nie... tu jest jeszcze źle - za dużo bezokoliczników!
Cholera!
Raz jeszcze dziękuję, również Czytelnikom.
napisać odczucia z tego miejsca to może tylko ktoś kto
ma serce i człowiek co przeszedł tam piekło
pozdrawiam:)
44tulipan- to ja Ci dziękuję za taką szczerą
wypowiedź...
przepraszam :) nie wydarzyło* i uciekla mi literka z
jest*