Brachyaniołom
Przy ulicy Roentgena w Warszawie
jest Instytut, jakich są miliony.
Zwykły szpital – innym się wydaje,
dla mnie jednak jest on wyjątkowy.
Bo tu właśnie – w Centrum
Onkologii,
na oddziale brachyterapii
są lekarze dość nietuzinkowi,
są mi sercu bliskie pielęgniarki.
I dziś, kiedy wypis mam w kieszeni
i rodzina w domu na mnie czeka
i w mym sercu zima się zieleni
i nadzieja powraca z daleka,
pragnę wszystkim szczerze podziękować.
Nie za dłoń pomocną ale całe ręce
i zapewnić, że choć to tylko słowa,
to za nimi twardo stoi serce.
Dzięki Wam pobawię się z wnuczkami,
do żony przytulę się wieczorem,
dobry meczyk obejrzę z synami
i do ślubu córkę ubiorę.
I choć zwykłe to przecież są rzeczy
i nic w nich nadzwyczajnego,
to gdyby nie Wy – moi mili
nie zrobiłbym nawet i tego.
Ktoś ma kota, ktoś psa, ja mam raka.
I co jeśli nawet jest złośliwy.
To jedyne Kochani oznacza,
że się jeszcze kiedyś zobaczymy ;-)

Milena Sumińska




Komentarze (5)
Tak trzymać, z optymizmem łatwiej zwalczać chorobę.
Tu mi słów brak..naprawdę..Tak poruszył i aż ciarki po
grzbiecie przeszły..Niezwykły wiersz..M.
Pięknie oddana cześć ludziom, którzy są dla
ludzi.Pozdrawiam+
Wiersz sercem pisany-pozdrawiam.
"Ktoś ma kota, ktoś psa, ja mam raka." świetne hasło
do walki z rakiem, zachęta do badań i optymistyczne
nastawienie wobec choroby. Całość napisana lekko i
żartobliwie, choć tematyka bardzo poważna. Autorce
gratuluję, Peelowi życzę dużo zdrowia :)