By godnie umrzeć
W ciemnym pokoju, na twardym łóżku w ten
wieczór chłodny
Brudny, zmęczony i przede wszystkim
strasznie głodny
Młody Żyd na kolanach przed snem modlitwę
odmawiał
Boga ze wszystkich sił do odmiany swojego
losu namawiał
Wnet z hukiem otwarły się skrzypiąc drzwi
drewniane, stare
Z karabinami na szyjach wyłonili się z
cienia dwaj Kaprale
Bronią wymachując do młodego Żyda po
niemiecku Jeden powiedział
Ze jutro będzie ostatni dzień, żeby z
bliskimi się pożegnał
Z samego rana tak jak Mu kazali spakował
wszystkie swoje rzeczy
Gdy z bliskimi się żegnał najbardziej
płakały Jego Dzieci
Za chwilę już z wieloma Innymi Żydami
takimi samymi jak On
Siedział w pociągu i był wieziony w
milczeniu daleko stąd
Na miejscu, na wielkim placu kazano
Wszystkim ubrania zdejmować
Brać bagaże ze sobą i w "niemieckich
łaźniach" miejsca zajmować
Lecz Oni mieli pełną świadomośc tego gdzie
Ich za chwilę wprowadzą
I wierzyli, że Inni przeżyją gdy Oni swe
życie teraz oddadzą
Głównym, wspólnym i największym marzeniem
każdego z Nich była
Śmierć nie spowodowana przez gaz, lecz
zwykła, ta całkiem miła
Kiedy to leżąc najedzony do syta w posłaniu
czystym i ciepłym
Porzucasz okrutny świat, by spotkać się z
bliskimi w tym lepszym
wszystkim, którzy oddali życie, by ... "żyć lepiej" ...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.