Być może miłość...
Być może miłość pojawia się
niespodziewanie,
Jak deszcz w słoneczny dzień i chmury
gradowe w lecie
Skrywa się w człowieku, którego nikt o nią
nie podejrzewa
I jak kret, zakopuje się coraz głębiej,
uciekając przed światłem dziennym
Może jest ona płochliwa jak polna myszka
I barwna jak najpiękniejsza tęcza
Może potrzebuje czasu na pokonanie swego
onieśmielenia
Jak nieśmiały człowiek potrzebuje go do
odnalezienie się w nowym miejscu
Może też jest ona bolesna...i
trudna...przyozdabia serce w cierniową
koronę...
Czasem też odchodzi, jak to zwykle człowiek
robi...
Jak szkodniki, które są zarazem pożyteczne,
nie można jej wytępić
Niby można ją zapomnieć, a jednak wciąż
gdzieś jest we wspomnieniach...
Niby daje ona radość zdwojoną bo dwojga
osób ale przecież również i ból
podwójny!
Jest też czasem omylna, jak wszystko na tym
świecie...
Może jest ona piękna, może i nietrwała, tak
naprawdę wiele ma oblicz
Jak żaden aktor w tyle ról się wciela...
Lecz wciąż ta sama...
Miłość niezwyciężona...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.